Zanim przyjdzie „świeże”, a przyjdzie za chwilę, trzeba wykorzystać wszystkie zimowe zapasy, tak by nic się nie zmarnowało. Pod wałek poszły zatem migdały, suszone morele, dżem pomarańczowy, a nawet biała czekolada. Idealny zestaw na szybki, hipsterski, wielkomiejski mazurek – ostatnie „słodkie” przed obiecanym wyciskiem na siłowni, milionem kilometrów na rowerze i wszystkim tym, co przed wakacjami ma uczynić z naszych ciał ciało Dawida czy chociaż Jona Kortajareny.
składniki:
ciasto kruche:
– 1 szklanka mąki pszennej
– 1/2 łyżeczki soli
– 1/2 szklanki cukru trzcinowego
– 1/2 kostki masła
– 1 jajko
to, co jest na cieście kruchym:
– dżem pomarańczowy
– migdały w całości i/lub w płatkach
– suszone morele
– polewa z tabliczki czekolady i filiżanki (do espresso) śmietany 30%
wykonanie:
Mąkę przesiać do miski, wsypać cukier oraz sól i wymieszać. Masło pokroić w kostkę i dodać do mąki wymieszanej z cukrem i solą. Rozdrabniać placami, mieszać z mąką wymieszaną z cukrem i solą, rozdrabniać, mieszać, rozdrabniać, mieszać, rozdrabniać i mieszać, aż kawałki masła znikną, a mąka z cukrem i solą zacznie dzięki nim lepić się w grudki. Dodać jajko i wyrobić ciasto. Gdyby sypnęło się Wam jednak trochę więcej mąki, a jajko było od trochę mniej szczęśliwej kury i byłoby mniejsze (choć takie chyba łatwiej jej znieść, więc powinna i tak być dość radosna), to dolejcie odrobinę wody. Wyrobione ciasto wstawić na chwilę do lodówki. Wyłożyć blachę papierem do pieczenia, nagrzać piekarnik do 180 stopni. Ciasto rozwałkować i wyłożyć równo na dnie blachy. Piec jakieś 20-30 minut. Ale lepiej zerkajcie na stopień jego zarumienienia, odrywając czasem wzrok od Instagramu. Jak będzie żołto-pomarańczowe na wierzchu, to będzie ok. Jak brązowe, to trochę spaliliście.
Po upieczeniu ciasta i lekkim ostudzeniu można smarować je dżemem, posypywać migdałami i morelami. Te lepiej pociąć wcześniej w paski.
Na koniec podgrzać lekko śmietanę w garnuszku i wrzucić pokruszoną białą czekoladę. Kiedy jest jeszcze w opakowaniu, najłatwiej zmasakrować ją wałkiem. Można też rzucić nią kilka razy o podłogę. Od biedy połamcie ja po prostu na kostki. Mieszajcie intensywnie i róbcie to na małym ogniu, bo się przypali. Gotową polewą polać mazurek.
Kiedy wszystko ostygnie, a Wy będziecie mieć jeszcze trochę siły woli, wstawcie mazurek do lodówki. Najlepszy jest na drugi dzień. Jeżeli jednak już idziecie na ten rower i potrzebujecie cukrów prostych albo nie dacie rady zrobić miliona kilometrów z myślą, że on został w domu, bierzcie i jedzcie.
Zjadłabym, tylko czemu hipsterski jest ten sernik? Właściwie to mało co teraz hipsterskie nie jest… :]